Paul Jeremy: grudnia 2012

30.12.12

Mix W-wa + Hobbit

Miałem napisać wcześniej, ale nie starczyło mi czasu! Trwające świąteczne ferie są dla mnie naprawdę owocne – robię mnóstwo zdjęć(hahahah, stanąłem także za obiektywem, ale to na razie tajemnica), odnawiam stare przyjaźnie, widuję dawno niewidzianych znajomych. Od dłuższego czasu nie byłem aż tak zabiegany przez ostatnie dwa dni nie miałem przed nosem książki – co w moim przypadku jest rzadkością! Doba powinna mieć o kilka godzin więcej, o!
Jako, że nie mam instagrama, to mam nadzieję, że dzisiaj wam to wynagrodzę prezentując mix zdjęć z mojego pobytu w Warszawie. Uwielbiam duże miasta – za różnorodność, wielokulturowość i energię, która jest tu niemal namacalna. Teraz trochę o „mojej wielkiej podróży”:
 Żeby zdążyć na bus, musiałem wstać o 5 rano, więc gdy o 10 stanąłem na placu Defilad, to jedyną rzeczą o jakiej myślałem było zaszycie się w wygodnym łóżku na cały dzień. Jednak mocna kawa zmobilizowała mnie i wyruszyłem na podbój stolicy. Poszukiwanie „Soho Factory” wspominam z uśmiechem, ponieważ porządnie się zgubiliśmy – po raz pierwszy w moim życiu dokładniej poznałem Warszawską Pragę – hahaha i wcale nie jest tak źle jak myślałem! Jednakże, wracając do tematu, na Warsaw Mustache Yard Sale dotarliśmy z trzygodzinnym poślizgiem, więc wiele rzeczy zostało już wyprzedanych, ale udało nam się załapać na darmowe torby od SHOWroom’u(hahahah, sorry nie będzie na moim blogu, zostawiłem ją w Warszawie ;x;x ), a moi znajomi zaopatrzyli się w kilka ciekawych rzeczy. Niestety, jako, że jestem bardzo oszczędny i zostawiłem sobie pieniądze „na później”, to do Białegostoku wróciłem tylko z butami i bluzą.
Niedzielę spędziliśmy na wałęsaniu się po warszawskich ulicach i kawiarniach, a wieczorem czekała na nas wisienka na torcie. Premiera spektaklu „Hallo Szpicbródka” w Teatrze Syrena! Jako, że znowu się zgubiliśmy, do teatru wpadliśmy zdyszani i mokrzy(bo padał deszcz!) wprost przed nosy fotoreporterów, którzy fotografowali przeróżne znane osoby, które zaszczyciły tę imprezę swoim przybyciem(kilku znanych aktorów i uwaga, uwaga TOMASZ JACYKÓW haha!) . Gdy raz przez przypadek wszedłem w kadr i usłyszałem „Lepiej nie marnuj obiektywu”, to moja samoocena poważnie spadła, ale JA jeszcze im pokażę! Marnowanie obiektywu, pfff! Ale przejdźmy do najważniejszego – mianowicie sztuka bardzo mi się podobała, choć nie dorównywała widzianym przeze mnie wcześniej „Nędznikom”, to prezentowana była na bardzo wysokim poziomie. Świetni aktorzy – m.in. Piotr Polk i znakomita oprawa muzyczna – wyszedłem ze spektaklu oczarowany!
Niedziela upłynęła nam na zakupach i mozolnym powrocie do domu polską koleją – bleeee, nienawidzę naszych pociągów – może dlatego, że za każdym razem, gdy do nich wsiadam mam przed oczami Hogwart Express, a one tak się od niego różnią…


 


pics by Monika

***

Hobbit


Pierwsze dźwięki płynące z głośników podczas seansu już wbijają w fotel – co jak co, ale soundtrack „Władcy Pierścieni” jest genialny, a muzyka z „Hobbita” również trzyma poziom – charakterystyczna melodia z trylogii(na moich ustach od razu pojawia się błogi uśmiech, gdy ją słyszę) przypominała mi czasy dzieciństwa, gdy razem z rodzicami oglądałem te filmy - bezgranicznie oczarowany światem Śródziemia. Tak samo było tym razem – początkowo obawiałem się momentów dłużyzny, bo niby jak podzielić cienką książkę na trzy trzygodzinne filmy? Ale powiem, że reżyserowi udało się to zrobić. Co z tego, że akcja na początku pełzała z prędkością ślimaka, jeśli ten ślimak był wyjątkowo smaczny – niczym świeże warzywa z ogrodu za pagórkiem Pana Bagginsa - chciałbyś je smakować jak najdłużej, o! A wredna Lobelia niech patrzy i zazdrości! (Przepraszam za te dziwne porównania i odniesienia – jest 2.00 w nocy!).
Po spokojnym okresie zapoznania się z bohaterami tempo wzrasta – walka z trollami, goblinami, przygoda we wnętrzu góry, atak wargów i podniebny lot na orłach. Wszystko podane w najwyższej jakości, na najwyższym poziomie z bardzo dobrym smakiem. Choć nie jest to już pełna patosu wyprawa Drużyny Pierścienia, to też ma swój urok – swojego rodzaju lekkość i beztroskę, która jest bliższa mojemu sercu niż pompatyczność trylogii.
Wiadomo, że to nie film dla wszystkich – jeśli nie przepadasz za fantasy i jeśli „Władca Pierścieni” nie budzi w tobie pozytywnych skojarzeń, to zastanów się porządnie zanim kupisz bilet. Pamiętaj jednak, że pod względem technicznym to naprawdę dobry film i naprawdę warty zobaczenia.
PS Jeśli wybieracie się na wersję 48 klatek/sekundę, to film może momentami przypominać grę komputerową – początkowo trochę mnie to raziło, ale to wina tego, że obraz był momentami aż przesadnie dokładny i precyzyjny!

"Niebezpiecznie wychodzić za własny próg, mój Frodo – powiadał nieraz. – Trafisz na gościniec i jeśli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy cię poniosą. Czy zdajesz sobie sprawę, że to jest ta sama ścieżka, która biegnie przez Mroczną Puszczę, i że jeśli jej pozwolisz, może cię zaprowadzić aż pod Samotną Górę albo nawet dalej i w gorsze jeszcze miejsce?" - J. R. R. Tolkien





***

22.12.12

Doing Real Stuff Sucks

Na początku powiem, że notka była pisana przez trzy dni – od czwartku, ale jako, że czas podobno jest względny, to myślę, że nie będziecie mieli problemu z wyobrażeniem sobie tego i zrozumieniem tekstu. 
Jako, że w pokoju obok leci „Titanic”, musiałem się z niego prędko ulotnić, bo mimo, że uwielbiam ten film, to obejrzenie go -  w moim przypadku – skutkuje przynajmniej dwudniowym przygnębieniem! A nie chcę zabijać radości z nadchodzących świąt, która powoli we mnie kiełkuje(zaznaczam, że to jest COŚ, bo ogólnie jestem przeciwnikiem całego szału i komercjalizacji Świąt Bożego Narodzenia, o).
Odwlekam jak mogę obejrzenie ostatniego odcinka Gossip Girl – bardzo nie lubię zakończeń. Wtedy czuję się, jakby odbierano mi część mojej osobowości – nieodwracalnie zamykam za sobą jakieś drzwi. Teraz jeszcze się trzymam, ale żebyście wiedzieli jak było przy ostatniej części Harry’ego Pottera! Przez tydzień byłem rozchwiany emocjonalnie!
A tak w ogóle, to dzisiejszy dzień był bardzo miły – przepełniony niespodziewanymi spotkaniami starych znajomych, ciepłymi życzeniami i wieloma innymi niespodziankami! Niestety, zbliżające się święta to także ogromne sprzątanie – i choć tego bardzo nie lubię, to właśnie tym będę się zajmował w ciągu najbliższych dni!
Może teraz kilka słów o stylizacji – tradycyjnie szare spodnie, beanie, buty, ale warto zwrócić uwagę na bluzę z Local Heroes! Przyszła do mnie już jakiś czas temu, ale dopiero teraz Wam ją prezentuję. Nie wiem czy to zaszczyt, ale bardzo podobną(tylko, że w innym odcieniu) nosił Justin Bieber – więc chodząc w niej po Białymstoku czuję się baaardzo światowo! I w ogóle chciałbym Wam bardzo podziękować za to, że głosowaliście na mnie w konkursie MTV&Local Heroes, bo udało mi się wygrać! To wszystko dzięki wam !!!






bluza/sweatshirt - Local Heroes
spodnie/pants - H&M
czapka/beanie - New Yorker
buty/boots - Pull and Bear

18.12.12

I wanna live, not just survive part II

Wróciłem z Warszawy do Białegostoku i wczoraj aż oniemiałem – w stolicy było stosunkowo ciepło, padał deszcz. Natomiast w moim rodzinnym mieście jest biało, dosłownie. Chodników nie widać spod ogromnych zasp śniegu, drogowcy nie nadążają z usuwaniem białego puchu, co skutkuje olbrzymimi opóźnieniami komunikacji miejskiej(hahahha, przynajmniej mam jakąś wymówkę na moje spóźnienia do szkoły!) – i w ogóle przepraszam Was za to, że piszę dość dziwnym stylem, ale od czterech godzin uczę się geografii… Postarajcie się zrozumieć, skutkuje to nieodwracalnymi zmianami w strukturze działania mojego mózgu, prowadzącymi do przystosowania się do jakże ciężkich warunków i wymagań mojego nauczyciela!
Ok, teraz już o stroju. Kolejna stylizacja z koszulką z konkursu MTV&Local Heroes – liczę na Waszą pomoc, bo tylko dzięki Wam mogę wygrać! Pamiętajcie, że jeśli zdobędę zestaw t-shirtów, to jeden przeznaczę dla Was!!!
PS Już na dniach pojawi się szczegółowa relacja z mojego pobytu z W-wy i nowe stylizacje!



Możecie oddawać 10 głosów CODZIENNIE. Liczę na Was !
>>>KLIK<<<

koszulka/t-shirt - MTV&Local Heroes
koszula/shirt - Second Hand
sweter/cardigan - H&M
spodnie/pants - H&M
buty/shoes - Adidas

pics by delirious

14.12.12

I wanna live, not just survive

Od kilku dni, mimo wszechobecnego mrozu, ciemności i straszliwego zmęczenia, mam bardzo dobry humor! Niestety, wszystko próbuje temu przeczyć i zabić mój dobry nastrój – choćby moje oceny na semestr, niedawno przebyta choroba i wiele innych czynników o których już nie wspomnę (; Nawet ostatnio, znienawidzona przeze mnie świąteczna atmosfera nie działa na mnie jak płachta na byka – zaczynam się przystosowywać – migające światełka już mnie nie oślepiają, a „Last Christmas” nie rani moich uszu. Przypuszczam, że do Wigilii całkowicie się poddam i będę zasypywał Was zdjęciami choinek i Mikołajów(OBY NIE!).
Weekend spędzę w Warszawie – najpierw MUSTACHE WARSAW: YARD SALE, a potem – w niedzielny wieczór - spektakl w Teatrze Syrena! No oczywiście, dodatkowo wybiorę się na jakieś małe zakupy i będę rozkoszował się trzydniowym pobytem w stolicy!










Jak Was wcześniej informowałem biorę udział w konkursie MTV i Local Heroes, udało mi się przejść do następnego etapu i moja stylizacja zawalczy o główną nagrodę! Ale tak naprawdę, to wszystko zależy od Was – jeśli mi pomożecie i zagłosujecie na mnie, to mogę wygrać! Liczę na Was bardzo i będę wdzięczny za każdy głos (ale możecie oddać 10 dziennie, więc wiecie… ;D )


>>>KLIK<<<


czapka/beanie - New Yorker
sweter/sweater - VINTAGE
kurtka/coat - Pull and Bear
koszulka/T-shirt - MTV&Local Heroes

pics by delirious

4.12.12

Sucking does not kill

Na zewnątrz już dawno zrobiło się ciemno, a ja zamiast wkuwać tonę materiału z historii, próbuję coś dla Was napisać. Wreszcie przyszła prawdziwa zima – myślę, że wszyscy macie okna, więc nie będę się rozpisywał nad tym co dzieje się w Białymstoku – powiem tyle, dzisiaj idąc do szkoły musiałem brodzić po kostki w śniegu i kilkakrotnie poślizgnąłem się na lodzie, co w moim wypadku wyglądało  dość komicznie i zostało skwitowane zwięzłą wiązanką wykrzyczanych przekleństw. Jak widzicie, moje uczucia do zimy mogą być nieco ambiwalentne, ponieważ z jednej strony ciepłe swetry, koce, hektolitry herbaty i kakao, ale z drugiej – wychodząc z domu wyglądamy jak cebulki i musimy uważać na odmrożenia i śliskie chodniki!
Nie wiem czy spodobał się wam mój ostatni wpis – ale ogłaszam wszem i wobec, że będzie takich więcej. Aktualnie kończę „Wielkie Nadzieje” Karola Dickensa, a w weekend planuję się wybrać na „Atlas Chmur”(widzieliście? Polecacie?), więc niebawem możecie znowu spodziewać się jakiejś „kulturalnej” notki.
Teraz o stylizacji – bardzo casualowa, zwyczajna. Koszulka, do tego bluza i skórzana kurtka. Ciepła czapka i czerwone trampki(weźcie pod uwagę, że zdjęcia były robione, kiedy jeszcze nie było tak mroźno!).
Jeszcze pochwalę się Wam, że dostałem się do drugiego etapu konkursu MTV&Local Heroes!!! (Jupi je!) ;D







czapka/hat - River Island
kurtka/jacket - ZARA
koszulka/t-shirt - Pull and Bear
bluza/jumper - H&M
buty/shoes - Converse

pics by delirious